Za nami dwa dni niesamowitej zabawy w kampusie SGGW podczas XXXI edycji Ursynaliów, która była swojego rodzaju „być albo nie być” dla wydarzenia. Jak po zeszłorocznych problemach poradzili sobie organizatorzy?
Niczym feniks z popiołu!
Właśnie tak można podsumować tegoroczną edycję wydarzenia. Po licznych hejtach oraz różnego rodzaju problemach zeszłorocznej odsłony Ursynaliów, wydawało się, że w tym roku impreza może się już nie odbyć. Bardzo długo musieliśmy czekać na pierwsze wieści z obozu twórców największego studenckiego święta w Polsce, jednak oczekiwanie opłaciło się, bowiem cisza spowodowana była intensywnymi przygotowaniami do powrotu w jak najlepszym stylu, co – jak trzeba przyznać – się zdecydowanie udało. Darmowe napoje na miejscu, spotkania z zespołami, karnety w wręcz śmiesznie niskiej cenie oraz line-up, którego nie ma się co wstydzić (chociaż oczywiście w porównaniu z poprzednimi latami był on dosyć skromny). Jednak nie ma co się czepiać, bowiem najważniejsze, że Ursynalia 2014 odbyły się i dostarczyły dwa dni muzycznego święta tysiącom zgromadzonych w dniach 30-31 na terenie kampusu SGGW osób. Opowiedzmy jednak o konkretach.
Dzień 1
Muszę przyznać, że pełen obaw kierowałem się w stronę kampusu SGGW pierwszego dnia wydarzenia. I to nie ze względu na strach przed poziomem organizacji, błotem, deszczem, czy brakiem jakiejś atrakcji. Obawiałem się o frekwencję podczas wydarzenia i nastawienie ludzi. Na szczęście niepotrzebne, bowiem z godziny na godzinę coraz więcej osób przybywało na Ursynalia 2014, a ich nastawienie było istnie koncertowo-zabawowe!
Podobnie jak w poprzednich latach, artyści występowali na dwóch scenach, które w tym roku nazwane były Lech Stage (duża scena) oraz Monster Stage (mała scena). Wśród dodatkowych atrakcji wymienić można namiot Monstera, gdzie grane były sety DJ oraz organizowane były spotkania z muzykami (m.in. Hurricane Dean, Scream Your Name oraz The Sixpounder). Nie brakowało także oczywiście miejsca wyznaczonego na wypicie piwa, czy zjedzenia czegoś na ciepło. Organizatorzy wyraźnie zadbali w tym roku o to, aby poprawić wizerunek i zatrzeć złe wrażenia z zeszłego roku. Najważniejsze jednak jak zawsze były w tym przypadku koncerty.
Na pierwszy ogień na Lech Stage pojawiło się zgodnie z życzeniem miłośników festiwalu, który domagali się więcej hip-hopu, dwóch przedstawicieli tego gatunku. Na scenie pojawił się bowiem Buka, następnie mały dech w postaci punkowego grania formacji Koniec Świata i Lech Stage opanował legendarny Rahim. Obaj artyści dali energiczne show, które było bardzo dobrą rozgrzewką przed kolejnymi koncertami, a zaproszenie tych muzyków zapewne ucieszyło sporo osób (chociaż Ursynalia wciąż pozostają bardziej rockowym wydarzeniem).
Monster Stage tego dnia opanowały młodsze kapele, reprezentujące gitarowe granie. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj grupa Scream Your Name, która na Ursynalia 2014 przybyła ze Szwajcarii. Muzycy spotkali się ze swoimi fanami w namiocie Monstera, gdzie rozdawali bardzo chętnie autografy oraz swój debiutancki album „Scream Your Name”. Kilka godzin później to właśnie do nich należała mała scena i trzeba przyznać – był to niesamowity koncert! Grupa, chociaż dopiero przeciera swoje muzyczne szlaki, pokazała, że jest gotowa wojować największe imprezy na świecie i dała show na miarę zeszłorocznego występu nieco bardziej doświadczonego bandu – Parkway Drive. Myślę, że o tym składzie jeszcze usłyszymy i to nie raz!
Jak to zazwyczaj na takich festiwalach bywa, największym zainteresowaniem cieszyły się występy gwiazd wieczoru, do których myślę, że śmiało można zaliczyć bośniackie Dubioza Kolektiv. Zespół rozpoczął swój występ od humorystycznego zaproszenia do wspólnego koncertowania, odczytanego w języku polskim przez elektronicznego tłumacza. Już od pojawienia się na scenie muzyków, na i pod sceną, rozpoczęła się niesamowicie energiczna zabawa.
Kolejny na scenie pojawił się ulubieniec wszystkich studentów, który zawsze jest gwarantem dobrej koncertowej energii – muzyk, którego zapewne nie trzeba przedstawiać – Jelonek! Podskoki, klaskanie, wspólne śpiewanie, czy wykonanie znanej wszystkim „ścianeczki Ursynalianeczki” oraz legendarnego wężyka – to wszystko miało miejsce podczas tego występu – oj działo się!
Na deser pozostała kolejna zagraniczna gwiazda wydarzenia – Hurricane Dean, które zabrało słuchaczy w magiczną podróż do świata rockowych dźwięków. Niestety ten występ cieszył się mniejszym zainteresowaniem niż poprzedzające go koncerty, jednak słuchacze, którzy zdecydowali się zostać do końca zapewne nie żałowali.
Dzień 2
Jak można było się od początku domyślić, był to dzień pod znakiem Mastodona, który jako przedostatni pojawił się na Lech Stage i to właśnie ta grupa zgarnęła największą widownie. Nie była to jednak jedyna atrakcja zapewniona na drugi dzień Ursynaliów! Jedną z nich było spotkanie z zespołem The Sixpounder w namiocie Monstera. Grupa jeszcze rok temu rozgrzewała publikę przed koncertem Motörhead, a już w tym roku dała niesamowity koncert na Monster Stage, który zapewne wielu słuchaczy będzie bardzo długo wspominać.
Na Ursynaliową scenę powróciła także formacja NOKO, która przerwała na ten jeden występ pracę nad swoim drugim studyjnym krążkiem. Widać, że muzycy są spragnieni koncertowania i mam nadzieję, że już wkrótce będzie można zobaczyć ich kolejne występy. Kolejna na scenie zameldowała się grupa
Deyacoda, która konsekwentnie stara się zarażać słuchaczy swoim nu-metalowym graniem. Trzeba przyznać, że brzmiało to naprawdę światowo i wpada w ucho! Ciężko pozbyć się z głowy dźwięków zespołu, a na szczególne wyróżnienie zasługuje tutaj charyzmatyczny wokalista. Mam nadzieję, że jeszcze usłyszymy o tym składzie, tym bardziej, że pracuje nad swoim kolejnym albumem!
Hunter to już klasyk polskiej sceny metalowej. Zespół podobnie jak jeden z jego przedstawicieli – Jelonek – słynie z niezwykle energicznych występów, które gromadzą pod scenę liczną widownię. Podobnie było w tym przypadku. Muzycy odświeżyli specjalnie przy okazji Ursynaliów 2014 nieco setlistę i sięgnęli po swoje starsze kompozycje. Na scenie nie zabrakło oczywiście walki na miecze oraz chóru wspierającego metalowców.
Jako przedostatni na scenie zameldował się zespół, na który czekała zdecydowana większość – Mastodon. To właśnie ta grupa była największą gwiazdą tegorocznej edycji Ursynaliów i jak można się domyślić, to dla niej przybyła większość słuchaczy. Chociaż na scenie było dosyć statycznie, zdecydowanie nie można tego samego powiedzieć o tym co działo się pod nią. Słuchacze szaleli niemalże cały koncert i nie zabrakło „pływaków” oraz tradycyjnego pogo. Podczas koncertu można było usłyszeć zarówno starsze kompozycje, jak i „High Road”, promujące zbliżający się krążek grupy. Jak zapowiedział perkusista Mastodon – jeszcze w tym roku będzie okazja, aby zobaczyć zespół ponownie na żywo i to podczas koncertu klubowego!
Szkoda, że Akurat pojawił się na scenie w tym roku jako ostatni, bowiem pod sceną pozostali tylko nieliczni, a większość osób opuściło teren kampusu SGGW zaraz po występie formacji Mastodon.
Zapraszamy do oglądania pełnej galerii z Ursynaliów 2014!
Nowa era Ursynaliów
Dużo można mówić o Ursynaliach (zapewne złego, jak i dobrego). Trzeba jednak przyznać, że jest to wciąż największa impreza studencka w naszym kraju, która nie tylko daje nam szansę do fantastycznej zabawy przy dźwiękach największych gwiazd polskiej i światowej muzyki, ale także jest niezwykłą szansą na zdobycie doświadczenia dla osób ją organizującą. Cieszy, że studenci potrafią tworzyć tak niesamowite muzyczne święto i pokazują tym samym, że w naszym kraju można robić coś wielkiego. Co warte uwagi – pieniądze ze sprzedaży biletów wspierają budżet Ursynaliów 2015, a więc za rok możemy spodziewać się, że wydarzenie będzie miało jeszcze większy rozmach! A więc… czekamy niecierpliwie na pierwsze wieści związane z XXXII edycją Ursynaliów!