1 marca formacja Siddharta wystąpi w warszawskiej Progresji, a my już teraz zapraszamy wszystkich do lektury wywiadu z zespołem.
Zespół istnieje prawie 20 lat – jak wspominacie początki swojej kariery i jak spoglądacie teraz na swoje pierwsze dokonania?
Myślę, że jest to przyjaźń i entuzjazm. Stwierdziliśmy, że lepiej spędzać czas na tworzeniu muzyki, niż na traceniu wolnego czasu na nierobieniu niczego. Spędzanie czasu w sali prób było inspirujące. Zanim wydaliśmy nasz pierwszy album bardzo dużo ćwiczyliśmy i dużo graliśmy po małych klubach, jak wiele lokalnych zespołów. Wkrótce stało się to naszym życiem i tak jest do dziś.
Gracie niedługo w Warszawie. Jakie jest Wasze nastawienie przed tym występem?
Jak przed każdym koncertem na nowej scenie, czy terytorium, adrenalina rośnie i jesteśmy bardzo mocno skupieni. Starannie dobieramy utwory do setlisty (także zgodnie z życzeniami fanów) i chcemy się zaprezentować najlepiej jak to możliwe. Właśnie skończyliśmy próby przed koncertami w Polsce i jesteśmy gotowi. Mamy nadzieję, że pojawicie się na naszym koncercie!
W Polsce bywacie dosyć regularnie. Co Was przyciąga do naszego kraju?
Szczerość publiczności, intensywność reakcji, niesamowita energia i ogólny szacunek i życzliwość dla naszej twórczości. To są bezcenne przeżycia, które na zawsze pozostaną w naszej pamięci.
Jeśli pada hasło „Polska” jakie nazwiska przychodzą Wam do głowy?
Adam Małysz, Kamil Stoch i Justyna Kowalczyk.
Jesteście jednym z najpopularniejszych zespołów rockowych w Waszym kraju. Jak miewa się słoweński rock?
Wierzę, że rock na Słowenii ma się bardzo dobrze, jednak chciałbym widzieć więcej młodych kapel, które tworzą i osiągają sukces.
{youtube}ZeYpvq41P6E{/youtube}
W swoim dorobku macie koncert, który trwał około 5 godzin – skąd pomysł na takie show? Jak je wspominacie?
Myślę, że to był pomysł Tommiego i był świetny. Oczywiście przygotowanie się do tego zajęło nam sporo czasu, ale budujący był fakt, gdy publika po takim czasie wciąż się świetnie bawiła. Perkusista miał skurcze, ale jakoś dał radę do końca koncertu. Myślę, że dwa albumy później tego rodzaju maraton byłby już niemożliwy.
Kolejnym szalonym pomysłem było wydanie albumu „RH-” w formie worka na krew – skąd ten pomysł?
Nasz grafik wpadł na ten pomysł. Cała koncepcja albumu „RH-„ była zbudowana wokół krwi, i zdjęć krwi, dlatego stwierdziliśmy, że to dobry pomysł. Utwory na tym wydawnictwie są po angielsku.
Macie pomysł na kolejne szalone projekty? Możecie coś zdradzić?
Myślę, że szalone pomysły muszą być całkowicie spontaniczne i nie mogą być planowane. Siddharta zawsze była skrajna w swoich działaniach, dlatego nie martwcie się, jeszcze coś szalonego zrobimy.
To co tworzycie jest unikalne i Wasze. Z czego czerpiecie inspiracje podczas tworzenia?
Zależy. Czasem wyobraźnia, innym razem normalne życie lub osobiste przeżycia. Muzyka jest płynna i melodyjna, teksty to natomiast otwarta kwestia. Trudno jednoznacznie wskazać jedną rzecz.
Wasze klipy często pojawiały się w MTV. Jak telewizja przyczyniła się do Waszego sukcesu?
To było pomocne. Jest to jeden z elementów muzycznej drogi. Nie mniej jednak trzeba grać dobrze i dawać dobre show na żywo, dzięki temu zyskuje się fanów, których części zdobyta została przez TV.
{youtube}IsJj_KXqRL0{/youtube}
Co myślicie o programach typu talent show? Czy jest to miejsce pełne talentów czy miernoty?
W Słowienii jest w tym więcej show niż talent. Po zakończeniu show nikt nie pamięta kto je wygrał. Cała fascynacja telewizyjną rzeczywistością jest smutna i dołująca.
Czego na co dzień słuchają członkowie zespołu Siddharta?
Prywatnie: Metallica, Pearl Jam, Kings of Leon, Arctic Mokeys i wiele innych.
Czego po Waszym show może spodziewać się warszawska publika?
Wierzymy, że zagramy kilka świetnych utworów, z których części domagali się polscy słuchacze, które porwą publikę i sprawią, że to będzie energiczny występ.
W Warszawie gracie z zespołem Deyacoda. Wiecie, że ta kapela została wybrana do promocji Motörheadphönes w Polsce? Znacie ich twórczość?
Nie wiedzieliśmy o tym – gratulujemy! Słuchaliśmy kilka piosenek na YouTube. Nie możemy się doczekać zobaczenia ich występu na żywo – powinno być głośno!
Ostatnie studyjne wydawnictwo ukazało się w 2009 roku, czy trwają prace nad nowym materiałem?
Były też inne nowe nagranie po tym czasie. Album nazywa się „VI” i został zrealizowany w listopadzie 2011 roku. Płyta zawiera dwanaście nowych utworów i została nagrana podczas występu na stadionie w Ljubljanie. Mimo tego, że utwory zostały nagrywane podczas występu na żywo, po miksach i produkcji, brzmią jakby były nagrane w studiu. Producentem była ta sama osoba, która realizowała płytę „Saga” – Ross Robinson.
Kiedy fani mogą spodziewać się nowego albumu?
Na początku 2015 roku. Do tego czasu wypuścimy kilka nowych piosenek, aby fani nie byli znużeni czekaniem.
Śpiewacie głównie w swoim ojczystym języku, a mimo to osiągnęliście sukces nie tylko w Waszym kraju. W czym tkwi fenomen Siddharty?
Lepiej możemy wyrazić siebie językiem słoweńskim, jednak wiemy, że tylko 2 miliony ludzi posługuje się tym językiem. Dlatego jesteśmy jakby zmuszeni tworzyć też w języku angielskim i robimy to najlepiej jak tylko możemy. Pracujemy dopóki nie usłyszymy, że to brzmi naprawdę dobrze. Nagraliśmy też utwór po polsku jako prezent dla naszych polskich przyjaciół.
Jakie jest Wasze największe muzyczne marzenie?
Żeby muzyka była naszą drogą do końca życia.