Serdecznie zapraszamy do lektury obszernego wywiadu z frontmanem jednej z najpopularniejszych formacji metalowch w Polsce – Pawłem „Drakiem” Grzegorczykiem, w którym opowiada on między innymi o: planach zespołu na przyszłość, wyjątkowości fanów Huntera, reedycji starszych albumów oraz niepublikowanym utworze z płyty „Imperium”.
Przede wszystkim chyba należy pogratulować „Imperium”. Płyta zbiera znakomite opinie!
Drak: Album faktycznie zbiera bardzo dobre recenzje, ale pojawiają się też krytyczne. Jest to płyta trochę trudniejsza niż „Królestwo” i ci, który spodziewali się, że to będzie kontynuacja stylu są zapewne zaskoczeni, a co za tym idzie – jedni są zadowoleni, inni nie. Myślę, że fani metalu są zadowoleni, natomiast fani rocka możliwe, że nie.
My jesteśmy z płyty bardzo zadowoleni i myślę, że świetnie komponuje się z poprzednią, bo one miały stanowić całość – dwupłytowy album, rozdzielony rocznym odstępem czasu i moim zdaniem dzięki temu ciekawie się uzupełniają. Gdyby to były dwa takie same albumy, czy też bardzo podobne to nie byłoby to w naszym stylu.
Ostatnie dwa lata można chyba uznać za najlepsze w waszej dotychczasowej karierze?
Drak: Rok 2013 był chyba najlepszy i nomen omen trzynastka tutaj okazała się szczęśliwa. Rzeczywiście dużo się działo. Ukazało się „Królestwo”, wystąpiliśmy po ośmiu latach przerwy na Przystanku Woodstock, no i mieliśmy bardzo udaną trasą.
Uznaliśmy, że jesienna trasa to jest wszystko co jesteśmy w stanie teraz osiągnąć, a tutaj okazuje się, że trasa wiosenna, czyli ta, podczas której teraz rozmawiamy, osiąga jeszcze większą frekwencję niż jesienią, co się nigdy nie zdarzyło! Wiosna jest zawsze trudniejszym tematem i nie wiem z czego to wynika. Czy ludzie się po świętach rozleniwiają, czy to jakieś przesilenie wiosenne. Tak czy siak, zawsze wiosna była troszeczkę gorsza.
Wspominałeś, że „Imperium” to płyta trudniejsza w odbiorze, oczywiście nie tylko muzycznie, ale także i tekstowo. Jeden z cytatów jest poniekąd proroczy i ostrzega przed tym co się teraz dzieje, a brzmi „Kiedyś jeden człowiek zmienił w piekło cały świat” – słowa tak trafne odnośnie obecnej sytuacji na Ukrainie i świecie…
Drak: No niestety. Znowu wykrakaliśmy. Okazuje się, że to jest taki temat, który jest wciąż tak aktualny. Zmieniają się tak naprawdę tylko nazwiska, a ci ludzie ciągle się pojawiają, ciągle ciągną za sobą tłumy i może współcześnie nie jest to tak łatwe, ale z drugiej strony są zadziwiająco skuteczni… Tak naprawdę tego co oni sobie na salonach wymyślają, ustalają, obmyślają, jaką projekcje swojego świata sobie wytwarzają, możemy tylko sobie wyobrażać. My maluczcy możemy co najwyżej truchleć ze strachu, że ich szaleństwo i zachłanność wymknie się spod kontroli, któremuś puszczą nerwy i zacznie się po prostu rzeź…
{youtube}BM1KBP6HNco{/youtube}
Jutro wystąpicie podczas podsumowania 21. finału WOŚP, który będzie jednocześnie swojego rodzaju aktem poparcia i solidarności z Ukrainą.
Drak: Tak, wszyscy są tym przejęci i na pewno każdy martwi się i o Ukrainę, i o Polskę, i ogólnie o świat. Wszyscy się boimy wojny i myślę, że nikt tego nie chce. Zwykli, normalni ludzie tego zdecydowanie nie chcą.
Tak jakoś się dziwnie złożyło, że zanim zaczęła się ta cała sytuacja na Ukrainie, to już mieliśmy pomysł na to, co będziemy grali podczas trasy i rzeczywiście jest tu antywojenne, mocne przesłanie. Nie komentujemy tego na stronie zespołu i Facebooku, bo wychodzimy z założenia, że tak naprawdę teksty mówią same za siebie. To, że gramy takie utwory, a nie inne to efekt tego, jak się czujemy i jak to wszystko odbieramy.
W tym samym utworze śpiewacie też o Radiu Maryja. Nie baliście się, że tak odważny przekaz sprawi, że obok Nergala i Behemotha, staniecie się drugim naczelnym polskim zespołem „satanistycznym”?
Drak: Nie myślimy w takich kategoriach. Ogólnie jeśli ktoś nas nazywa satanistami, to od razu stawia go to w bardzo dla nas zabawnym świetle, bo to oznacza, że kompletnie nie rozumie o co nam chodzi i w ogóle sobie nawet nie zadał trudu żeby zrozumieć co poruszają teksty. Widocznie ta muzyka jest zbyt inteligentna dla ludzi, którzy tak to oceniają…
Po wypuszczeniu „Imperium” przyznałeś się, że był jeszcze jeden utwór, którego jednak w końcu nie wypuściliście. Dlaczego i czy kiedyś będziemy mogli go jednak usłyszeć?
Drak: Zabrakło tekstu. Utwór miał się nazywać „Imperium Hipokrytesa” i troszeczkę zaciąłem się z tekstem no i nie ukrywam – to po mojej stronie leży wina. Moja wielka wina, ale tekst jest bardzo ciężki i chcę go skończyć z przeświadczeniem, że to jest to, co chciałem napisać i zaśpiewać. W tamtym momencie zabrakło mi na to trochę czasu żeby to ogarnąć. W większości instrumenty do utworu są nagrane. Brakuje tekstu, wokalu, przeszkadzajek i smyków, ale to już są takie bardzo kolorystyczne rzeczy. Natomiast perkusja, gitary i bas są już gotowe.
Myślę, że po trasie jakoś zbierzemy się do kupy, a właściwie ja się zbiorę, spróbuję go skończyć i albo wydamy go na jakiejś kolejnej płycie, albo po prostu wypuścimy jako taki „strzał zza węgła”. Nie wiem jeszcze jak to będzie wyglądało, ale na pewno nie odłożymy go, bo szkoda. To naprawdę bardzo fajny numer – zapowiada się w każdym razie całkiem nieźle!
Macie teraz w planie wydanie DVD z trasy „Imperium”, a co dalej?
Drak: Dalej Unplugged. Kolejny temat, który już odkładamy od wielu lat i mam nadzieję, że tym razem uda się go zmaterializować.
Będzie to kolejne koncertowe wydawnictwo, czy planujecie zasiąść w studiu i tam to nagrać?
Drak: Na pewno będziemy grali to na żywca. Nie będziemy tego nagrywali oddzielnie, tylko razem. Czy to będzie w studiu, czy w jakimś miejscu, które będzie miało jakiś swój klimat i magię – będzie to zapis live. Na pewno nie obędzie się bez udziału publiczności, więc myślę, że to będzie po prostu koncertowe nagranie i prawdopodobnie wydamy to w wersji audio i video.
To temat na ten rok, czy dopiero na przyszły?
Drak: My się dopiero za to tak naprawdę zabieramy. Już graliśmy parę koncertów akustycznych, ale to były dopiero tylko przymiarki. Nie mieliśmy jeszcze tyle czasu, żeby zasiąść do tego porządnie. Zaaranżować, wybrać utwory, tonacje i zrobić wszystko żeby się to trzymało kupy.
Elektrycznie gra się inaczej niż akustycznie. Ale być może zaskoczymy niektórych, bo to nie będą same ballady. Na pewno będą też ostrzejsze utworzy, które przerobimy na nieco spokojniejsze. Trudno mi cokolwiek powiedzieć konkretniejszego, ale myślę, że jak już do tego przysiądziemy, to samo się wszystko wyklaruje, bo potencjał melodyczny nawet te najostrzejsze mają bardzo duży. Pozostaje tylko kwestia tego, jak to zaaranżować żeby nie było nudno.
Miało powstać także DVD z waszego występu z Metal Project podczas zeszłorocznego Przystanku Woodstock – wiecie kiedy może ono się ukazać?
Drak: Nic konkretnego na ten temat jeszcze nie możemy powiedzieć.
Cały czas jesteście w czołówce jeśli chodzi o głosowanie w plebiscycie Złotego Bączka. Konkurujecie głównie z Kamilem Bednarkiem. Zacieracie ręce na ponowny występ podczas Przystanku Woodstock?
Drak: Faktycznie w głosowaniu na Złotego Bączka mamy chyba proporcjonalnie najwięcej tych pierwszych miejsc, ale zostało jeszcze wiele miesięcy głosowania. Później zostaną tylko trzy zespoły i głosy ludzi skupią się już nie na wszystkich, tylko na konkretnych trzech wykonawcach. Ciężko powiedzieć czy mamy jakieś szanse. Kamil Bednarek to gorący temat, patrząc chociażby po ilości fanów na Facebooku. Natomiast mam wrażenie i wierzę, że nasi fani są bardziej oddani i związani z nami, a nie ulegają tylko temu, że ktoś jest obecnie popularny, nie umniejszając oczywiście nic Kamilowi. To jest bardzo fajny chłopak i bardzo go lubię, natomiast mam takie wrażenie, że dużo ludzi słucha go po prostu dosyć powierzchownie, nie zadając sobie trudu i nie wnikając w to co on śpiewa, a śpiewa konkretne rzeczy. Ale może się mylę i za daleko wybiegam. W każdym razie jeśli Facebookowicze Kamila będą solidnie głosowali, to nie mamy najmniejszych szans (śmiech).
Powiedziałeś kiedyś odnośnie słuchaczy, że fani Huntera to ludzie wyjątkowi. Na czym polega ich wyjątkowość? Możesz wyjaśnić?
Drak: Ich wyjątkowość polega na tym, że dzięki ich wierności gramy do tej pory. Gramy już prawie 30 lat i było naprawdę wiele powodów i momentów, w których wydawało się, że już nie ma sensu dalsze granie, ale to właśnie dzięki tym ludziom Hunter istnieje do tej pory. Dzięki temu, że ludzie są tak bardzo z nami, wierzą w to co robimy i tak mocno osobiście to wszystko odbierają. Nie dlatego, że zaczęliśmy się pojawiać w telewizji, bo tak naprawdę, tych występów tam w porównaniu do innych wykonawców jest tyle, co nic. Nawet jeśli teraz jest nawet tego trochę więcej, to kiedyś tego nie było, a Ci ludzie zawsze nas wspierali i byli z nami.
Drak: W tej chwili, licząc dziesiątkami lat, mamy chyba czwarte pokolenie fanów Huntera, więc na naszych koncertach są nasi rówieśnicy i ludzie troszeczkę od nas starsi, ale są też dzieciaki po 12 lat. To jest naprawdę wielka nagroda i to jest też ich wyjątkowość, że wszyscy bez względu na tę różnice wieku potrafią się na naszym koncercie odnaleźć, świetnie bawić i dać odczuć, że są z nami, tak jak i my jesteśmy z nimi. Można powiedzieć, że jest to taka nasza w pewnym sensie rodzina. Bez szastania jakimiś wielkimi słowami, ale my do tego tak właśnie podchodzimy.
Naprawdę kochamy tych ludzi. Dzięki nim wierzymy w to, że to co robimy jest dobre. Wierzymy, że możemy coś zmienić i zostawić coś pożytecznego po sobie!
Teraz jesteście jeszcze bliżej fanów, bo podczas każdego koncertu zapraszacie do wykonania jednego utworu swojego słuchacza. Jak to jest dzielić z nimi scenę? Macie już jakieś przygody związane z tym?
Drak: Przede wszystkim mają bardzo ciekawe miny, kiedy wchodzą na scenę, zaczynają grać i się okazuje, że na scenie jest tak duży hałas, że nie potrafią się tak do końca w tym wszystkim odnaleźć. Jak na razie wszyscy, których wybraliśmy, dali sobie jakoś z tym radę, ale to nie jest takie wykonanie, jak przed kamerką w domu, gdzie sobie na spokojnie człowiek śpiewa, czy gra. Dlatego zostawiamy sobie taką furtkę próby, żeby się przekonać, czy dana osoba da sobie z tym rade. Czy będzie w stanie sobie poradzić z bojowymi warunkami na scenie. Na koncercie naszym jest bardzo głośno, bardzo słabo słychać na scenie i tak naprawdę trzeba mieć już doświadczenie, żeby z tego wybrnąć poprzez usłyszenie jakichś tam prześwitów, fragmentów dźwięków i jak ktoś tego nie ma na co dzień, to po prostu się gubi i zaczyna albo przyspieszać, albo grać nieczysto itp. Bierzemy na to poprawkę i dlatego też nie ogłaszamy wcześniej kto wystąpi, żeby zostawić tę furtkę odwrotu. Jeśli ktoś się nie będzie czuł na siłach to ok. Nikt nikomu głowy nie urwie, nie zmieni zdania o tym, że podesłane zgłoszenie jest ciekawe i fajnie zagrane. Jest to taka trochę improwizacja, ale do tej pory na każdym koncercie jakoś to wychodziło.
Przyszło ponad 600 maili! Niektórzy przysłali po 15-20 linków do wykonań i naprawdę ogrom pracy włożyli w to, żeby nauczyć się, nagrać to i wysłać. Niestety nie wszystkich jesteśmy w stanie zaprosić. Choć niektórzy naprawdę świetnie grają nie byli w stanie usłyszeć wszystkich niuansów harmonicznych, więc pojawia się ryzyko, że wejdą i zagrają po swojemu, a nie ma czasu, żeby ich tego nauczyć i może być kakofonia na koncercie, bo niestety te utwory nie są proste. To też jest kolejny powód, żeby robić kolejne lekcje, pokazywać, nagrywać takie filmiki instruktażowe to zrobiliśmy niedawno, czyli „jak oni to grają?”. Jak Picik nagrał pierwszy numer, czyli „Imperium Uboju”, to rzeczywiście najwięcej kandydatów właśnie Ubój chciało z nami zagrać. Z tym, że to jest akurat utwór, który bardzo trudno zagrać na koncercie, bo jest bardzo trudny, w sensie szybki i jak się go gra w domu na spokojnie, to wychodzi fajnie, ale na koncercie jak się zgubi przez moment, to się robi z niego po prostu maszyna do mielenia. Więc tutaj nie każdy jest w stanie się z nim zmierzyć szczerze mówiąc i to nie dlatego, że za słabo gra, tylko że brakuje zgrania z zespołem, a to niestety jest maszyna. Darek się nie zatrzymuje i nie czeka. Jak już gra, to koniec, nie czeka na nic i na nikogo. Dlatego trzeba być cholernie czujnym. My się łapiemy, bo gramy razem próby, a ktoś, kto pierwszy raz wchodzi na scenę nie dość, że jest zestresowany, stremowany to jeszcze taki trudny numer. A jak na ironię najwięcej jest nagrań „Imperium Uboju” i „Śmierci Śmiech”, a to są, tak się składa, jedne z najtrudniejszych utworów do zagrania na żywo.
{youtube}Mzr_4H68FsY{/youtube}
Wspomniałeś coś o cyklu nauczania fanów grania waszych kawałków. Kiedy chcecie z nim ruszać i jaka ma być jego regularność?
Drak: W każdej wolnej chwili będziemy starali się to robić i udostępniać. Nie będzie zapewne tak, że co tydzień będzie nowy utwór, ale postaramy się jak najczęściej, bo w ciągu chyba dwóch godzin od upublicznienia Uboju było już sześćdziesiąt tysięcy odsłon nagrania a to jest konkretny powód do tego, żeby robić to dalej. Najwidoczniej ludzie chcą się uczyć tych utworów i chcą je grać. A to co ludzie nam przesyłają bardzo mocno mija się z oryginałami. Właściwie chyba ani razu nie widziałem, żeby ktoś zagrał tak naprawdę dźwięk w dźwięk. I to nie dlatego, że słabo gra, tylko po prostu nie słyszy tego, co my gramy. Okazało się, że to nie są proste rzeczy do wychwycenia samemu. Często w szybkości i natłoku dźwięków to umyka i dlatego chcemy to po prostu pokazać.
Czytałem, że pojawiła się szansa, że zagracie dla Polonii za granicą. Czy i kiedy może to nastąpić? No i kolejne pytanie – Czy „Imperium” nie było dla was takim sygnałem, że może teraz warto nagrać coś po angielsku?
Drak: Na pewno warto po angielsku nagrać, tylko to nie jest takie proste – przetłumaczyć te teksty. No i oczywiście nie jest łatwo zaśpiewać je tak, żeby zagraniczny słuchacz nie zwymiotował na mój akcent, bo niestety mam taki sobie. Więc to wymaga sporo pracy.
Jeśli chodzi o koncerty, to nie chodzi o występy dla Polonii, bo zgłosiła się do nas firma, która nie organizuje koncertów dla Polonii, tylko normalne trasy. Co ciekawe powiedzieli, że im odpowiada to jak jest, czyli część po polsku, część po angielsku i to ich absolutnie nie odstrasza, bo uważają, że to coś oryginalnego i innego. Tak jak np. W wypadku Rammstein, który śpiewa po niemiecku, z małymi wyjątkami. Natomiast chcielibyśmy to tłumaczyć, chociażby po to, żeby ludzie rozumieli o czym śpiewamy, bo po polsku, obawiam się – nie zrozumieją (śmiech). Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Na razie nie ma co się podniecać czy ekscytować, bo to są dopiero początki. Bez wydawnictwa, które by wydało tam naszą płytę to nie ma sensu, bo kto przyjdzie na nasze koncerty? To nie jest Polska, gdzie gramy tyle lat, ludzie nas znają. Tam jesteśmy tylko jednym z bardzo wielu bandów. Także jeszcze długa droga, ale może się w końcu uda. Jest jakaś nadzieja.
Planujecie wznowienie starych wydawnictw? Bo obecnie nie są one niestety dostępne, a jak są to w kosmicznych cenach.
Drak: W tej chwili równolegle z trasą robimy z Picikiem grafikę, musimy zrobić od początku całą poligrafię i to nas jeszcze wstrzymuje. Trasa opóźnia te prace, bo gdybyśmy mieli przykładowo tydzień wolnego, ogarnęlibyśmy to szybko. Jacek Miłoszewski, człowiek, który miksował nasze ostatnie trzy płyty robi remaster, czyli stara się poprawić brzmienie. To nie będzie oczywiście nowy miks, tylko takie ogólne brzmienie. Żeby np. nie było za cicho (śmiech). No i produkujemy! Także mam nadzieję, że w trakcie trasy pojawią się już na koncertach w naszym sklepiku trasowym. Jeśli nie, to po trasie w sklepiku internetowym będą już dostępne. Na razie mowa o „Medeis” i „Requiem”. Z „T.E.L.I.” temat jest wstrzymany, bo to jest inny wydawca i są pewne problemy, które sięgają trochę głębiej. Jeśli chodzi o „Medeis” i „Requiem” to jesteśmy właścicielami tego materiału i to możemy wydać. Niestety z „T.E.L.I.” będzie trzeba poczekać trochę do momentu wyjaśnienia, kto tak naprawdę ma prawa do tego materiału.
W przyszłym roku stuknie wam dokładnie 30 lat. Planujecie coś z tej okazji?
Drak: To już w przyszłym roku?! O rany… poważnie?! Cholera, dobrze, że przypominasz! Myślałem, że to jeszcze ze dwa lata (śmiech)! Szczerze mówiąc nie liczę już tych lat, bo i tak nie pamiętam tego później (śmiech). Trzeba będzie coś zrobić z tej okazji! Nie mam wiem jeszcze co, ale coś trzeba zdecydowanie zrobić!
Jesienna trasa „Imperium” jeszcze powróci, czy chcecie teraz trochę odetchnąć?
Drak: Oczywiście, jesienią gramy! Pewnie w listopadzie ruszymy w trasę.